Ugasić intersekcjonalny płomień pożądania

Błędny ognik, reż. João Pedro Rodrigues

Po poprzednim wpisie, kolejny raz kieruję się z uwagą na film, który znalazł się w programie tegorocznych Nowych Horyzontów. Jak zwykle zamiary bardziej intensywnego pisania zweryfikowała rzeczywistość, ale trudno. Trzeba przeć dalej! Tym razem nieco luźniej, przyjemniej i w związku z najnowszą produkcją jednego z ciekawszych twórców współczesnego kina. Oto Błędny ognik, ale ten z roku 2022, nie nudziarstwo z 1963.

Strażacy do łóżka

Jeśli chciałoby się utworzyć ranking najbardziej seksualizowanych grup zawodowych, strażacy nie znaleźliby się na jego szczycie, choć na pewno zostaliby w nim uwzględnieni. Scenariusz, w którym miejsce phallusa zajmuje pałka policyjna, cieszy się bezdyskusyjnie większą popularnością. Jednak sytuacja powoli zaczyna się zmieniać. Na Zachodzie niektóre lifestyle’owe czasopisma diagnozują, że pomału zmienia się umundurowana warta, w kierunku której zwracają się podniecone umysły. Na tle rosnącej utraty zaufania wobec policjantów, strażacy, wciąż kojarzeni głównie z działaniem na rzecz dobra publicznego, mają coraz większe szanse, by skolonizować świat ludzkiego fetyszu. Od wielu lat brukowe media na całym świecie, w tym w Polsce, chwalą inicjatywę australijskich gasicieli pożarów, którzy corocznie rozpalają wyobraźnię, eksponując swoje wdzięki w kalendarzach, ze sprzedaży których zysk trafia na szczytne cele.

I chociaż jedna jaskółka wiosny nie czyni, to po zeszłorocznym Titane Julii Ducournau, wydaje się, że także kino zaczyna wykorzystywać ten trend. Tym razem na warsztat wziął go mistrz fetyszowej tematyki, portugalski reżyser João Pedro Rodrigues.

Fetysz jako temat

Rodriguesowi zagadnienia ekscentryczności ludzkiego pożądania nie są obce. Już w O fantasma (2000), jednym z moich ulubionych filmów, twórca eksplorował fetyszowe uwikłania młodego chłopaka, który nie potrafi zapanować całkowicie nad swoją energią libidalną. Jednak wtedy jeszcze historia ta miała wymiar o wiele bardziej egzystencjalny. Skupiała się na jednostkowym bohaterze i jego działaniach pośród siatki innych pożądań innych ludzi. W swoim najnowszym, dość krótkim, bo tylko godzinnym filmie, potraktował ten temat w zupełnie inny sposób. Tutaj włącza w pole swoich zainteresowań silnie akcentowane kwestie polityczno-społeczne. Zamiast dramatu egzystencjalnego serwuje więc „musicalową fantazję”, przy czym to drugie słowo rozumieć można jako odniesienie do elementów science-fiction pojawiających się w filmie, ale słuszniejsze wydawałoby się odniesienie go do fantazji czysto seksualnej.

Książę Alfredo, następca tronu w portugalskiej dynastii, przejęty coraz częściej występującymi pożarami lasów, szokuje swoją królewską rodzinę podjętą przez siebie decyzją. Postanawia zostać szeregowym strażakiem, aby rzucić się w wir praxis i pomóc w ocaleniu świata. Do tej pory studiował jednak historię sztuki, a praca fizyczna nie była mu znana. Kiedy zostaje przyjęty do grona strażaków, towarzyszą temu głosy szyderstwa. Do pomocy w rozwijaniu jego umiejętności przypisany zostaje czarnoskóry Afonso, były student socjologii. Między młodymi mężczyznami stopniowo rozwija się wzajemna fascynacja, a w końcu wybucha prawdziwy pożar namiętności.

Polityka postkolonialnego seksu

Rodrigues przyjmuje formułę kina gatunkowego zupełnie bez zobowiązań i pretensji, by spełnić jego wymogi. Musicalową konstrukcję i sztafaż science-fiction wykorzystuje wręcz w sposób całkowicie żartobliwy i karykaturalny. Pozwala to na odczytywanie całości nie jako faktycznej opowieści miłosnej, lecz rozbudowanej wypowiedzi dotyczącej kondycji współczesnego świata (czy — w wymiarze bardziej lokalnym — współczesnej Portugalii). Porusza zatem kwestię katastrofy klimatycznej, która popycha Alfredo do działania, równości społecznej (książę jako pracownik fizyczny), płciowości (pożądanie homoseksualne) aż po rozprawę z portugalskim kolonializmem (międzyrasowy romans). Jakby na to nie patrzeć, wszystkie te zagadnienia sprowadza do wspólnego mianownika, jakim jest energia seksualna.

Seksu w filmie jest co nie miara. Rodrigues nie tylko zastępuje policyjną pałkę wężem strażackim, ale także rozbiera swoich bohaterów i każe im aranżować dzieła sztuki malarskiej. Pokazuje również intensywną, ale i przezabawną, scenę erotyczną, która rozegra się — a gdzieżby indziej — w lesie. Bohaterowie w czasie jej trwania będą wypowiadali przekomiczne hasła, odwołujące się do postkolonialnego wydźwięku filmu. Zresztą ten wątek wydaje się najważniejszy w całej historii. Jego zapowiedź pojawia się już poprzez obecny w królewskim domu rasistowski obraz, sławiący dawną potęgę kolonialną Portugalii. Pomimo lekkiego charakteru produkcji, można odczuć, że Rodrigues nie jest w temacie nadejścia rychłej zmiany optymistą. Kiedy przedstawia świat w roku 2069 (ha! ha!), obraz wciąż wisi na ścianie, a pogrzeb głównego bohatera odgrywa się w cieniu krzyża i zgodnie z obrządkiem katolickim.

Nie wiem, czy intelektualna warstwa Błędnego ognika może mieć siłę przebicia. Zresztą, trudno powiedzieć nawet, czy Rodrigues miał to na celu. Film jest przede wszystkim bajeczną komedią, momentami zachwycającą swoją transgresywną bezpretensjonalnością. Jako ekscentryczny film rozrywkowy sprawdza się więc doskonale. Jeśli nie oczekuje się od niego niczego więcej, to z pewnością zaspokoi oczekiwania lewicujących odbiorców. Z pewnością mocuje Rodriguesa na stanowisku najciekawszych współczesnych twórców, który jak mało kto potrafi ze swadą eksplorować meandry ludzkiej seksualności.

Film Błędny ognik można obejrzeć podczas Festiwalu Nowe Horyzonty.

Dodaj coś od siebie!